Dzień dzisiejszy to istna zaprawa. Miała być wcześniejsza pobudka, ale ze względu na pogodę pozostawiliśmy decyzję do modlitwy porannej. Po Jutrznii, śniadanie i wyjście na Giewont.
Pogoda nam dopisywała, ale przy krzyżu na szczycie bujaliśmy w chmurach... a podczas powrotu kibicował nam deszcz, który padał ze wszystkich stron - nawet od dołu.
Po powrocie - zmoknięci ale szczęsliwi - wysuszyliśmy ubrania i w stanie gotowości bojowej pojawiliśmy się w kaplicy na konferencji o godzinie 17.00. Następnie kolacja.
Największa bitwa została stoczona z grzechem w sakramencie pokuty i pojednania od 19.30 aż do 20.45... tak wyćwiczeni mogliśmy w pełni uczestniczyć we wspólnej Eucharystii o 21.00, po której nikt nie uciekał z kaplicy, gdyż zatrzymaliśmy się na wspólnym dziękczynieniu.
Zmęczeni udaliśmy się na spoczynek... bo jutro niespodzianka :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz